Wrażenia Vermina ze szkolenia One Night Big Step - 9 IV 2009 Wrocław |
Odkąd pamiętam, byłem nieśmiały. Chyba zawsze. Kiedy poznałem społeczność, byłem w szoku, co i w jaki sposób niektórzy wyczyniają z kobietami. Do momentu szkolenia nie byłem co prawda całkowicie zielony w kontaktach z kobietami - miałem kilka dziewczyn, pare odrzuceń i jeden raz ciężkie załamanie przez kobietę. Ten ostatni fakt przybił mnie na bardzo długo i pewnego razu zdałem sobie sprawę, że jeśli czegoś ze sobą nie zrobię, to nigdy się nie podniosę. Emocjonalnie byłem sprany jak prasowanka po 3 miesiącach noszenia. Po 8 dniach od szkolenia piszę moje wrażenia z niego nie będąc już na emocjonalnym haju spowodowanym nagłą zmianą nawyków całego życia. Mogę więc spojrzeć na wszystko chłodnym okiem krytyka. I tak też zrobię. Feniks robi wrażenie. Nie jako nauczyciel, mentor, guru. Bardziej jako wyluzowany, pewny swoich umiejętności dobry kumpel. Podczas szkolenia nie czujesz się jakbyś zapłacił za profesjonalną usługę, bardziej wygląda to jak przyjacielskie wyjaśnienie tak naprawdę jasnych kwestii, której przez idiotyczne społeczne fobie i urojenia wydają się trudne i nieosiągalne na pierwszy rzut oka. Nie mogę powiedzieć, żeby teoria jakoś mocno mnie zaskoczyła. Wiedziałem, że moje excusy zostaną zdeptane i zmieszane z błotem, bo ONE NAPRAWDĘ BYŁY IDIOTYCZNE. Nie ma nic złego w podejściu do nieznajomej kobiety i jest kompletnym bezsensem przejmowanie się złą reakcją na szczery tekst informujący, że oto jej starania, żeby wyglądać pięknie i uwodzicielsko odniosły skutek - podszedłem i oczarowałaś mnie swoim cialem, ubiorem, makijażem, spojrzeniem, czymkolwiek... Teraz chcę Cię poznać, bo pudełko zachęca do obejrzenia zawartości. Feniks mówił wiele mądrych rzeczy, z czego na uwagę zasługuje zwłaszcza jedna myśl. Nie przytoczę jej dosłownie,ale zachowam sens: Wygląd to ZA MAŁO. To, że ona jest piękna, to naprawdę nie jest wystarczający powód, żeby jej wartość była wyższa niż moja. Nie mam powodu, żeby czuć się od kogokolwiek gorszy, ba - jest dużo rzeczy, które stawiaja mnie wyżej od, nie przymierzając, połowy klubu. Podchodząc do kobiety daję jej możliwość poznania ciekawej osoby. Sama do mnie nie podejdzie i mnie nie pozna, bo to nie jest jej rola. To do mnie należy pierwszy krok. Na część praktyczną wybraliśmy się do klubu, jaki chciałbym widzieć w Poznaniu. Naprawdę pierwsza klasa. Mój stres przybrał na sile od momentu wejścia do klubu. Feniks to widział i kazał właśnie mnie zrobić pierwsze podejście tego wieczoru. Nie wyszło. Przyrosłem do ziemi nie mając żadnego logicznego wyjaśnienia tego stanu rzeczy. Zgodnie z jego słowami - moja mowa ciała była bardzo dobra, wygląd także. Nie miałem sensownego wytłumaczenia, dla którego nie powinienem podejść do dowolnej osoby w tym klubie. A jednak stałem dobre 20 minut i nic nie zrobiłem. Feniks zaczął się denerwować, choć - naprawdę - cierpliwość ma anielską :) I co ciekawe, potrafił mnie zmotywować. Przechodząc po klubie i sprawdzając logistykę minęliśmy boks, w którym siedziały same dwie panienki, naprawdę ładne. Wiedziałem, że tym razem już muszę. Przysiadłem się i standardowym, szczerym directem stwierdziłem, że mam ochotę je poznać. Reakcja - szeroki uśmiech i zdziwienie! :) Nie mogłem w to uwierzyć. Zacząłem nawijać o imprezach, gustach muzycznych, studiach. Błędów miałem sporo - po pierwsze gadałem więcej niż one (a właściwie ona, bo koleżanka była znacznie mniej rozmowna, ale mnie to nie przeszkadzało), po drugie - mam chyba jednak opory przed dotykaniem nowopoznanych kobiet, a do tego o tym zapominam. Siedziałem w tym boksie z 15 minut, po czym powiedziałem, ze jeszcze wrócę i poszedłem. Potem zaczęło się to, co mnie trapi po dziś dzień. Po podejściu czuję jakbym wykonał misję i teraz miał spokój. A tu się nie dało, bo kobiet do otwarcia było w klubie całe mnóstwo. Przy barze stala malutka brunetka. Feniks każe mi do niej podbijać, a ja wykręcam sie jak tylko idzie... Dużo ludzi, głośno, tłok, sranie w banie. "Idź, ku..a!", "Wy...laj!", "Masz tam k...a podejść!", po czym zepchnął mnie ze stopnia schodów... No to idę :) Znów to samo - reakcja początkowa dobra, stała z koleżanką, a ja niestety nie zwróciłem na nią szczególnej uwagi (była znacząco brzydsza od mojego celu). W rozmowie zacząłem trochę bezsensowne tematy, ogólnie chciałem dziewczynę zabrać spod tego baru, bo musiałem krzyczeć, ale wykręciła się, że jest z koleżanką i nie chce jej zostawić. Feniks mówił mi, co zrobić w takiej sytuacji - tym razem jednak jeszcze mnie to przerosło. Sytuacja po podejściu znów się powtórzyła. Stałem zadowolony z siebie pomimo relatywnie kiepskiego efektu. Feniks podchodzi z tyłu: "Masz za sobą dziewczynę, stoi sama, uderzasz", po czym zszedł niżej w stronę parkietu. A ja stoję dalej, nawet się nie obejrzałem :) Moje excusy siedzą głęboko w podświadomości, ale na niego nie było mocnych. Zrobił kółko po klubie i znów znalazł się za mną : "Bo zaraz jej kurwa powiem, że chcesz ją poznać, ale się boisz i TY WIESZ, ŻE JA TO ZROBIĘ!". To podziałało :) Odwracam się i znów piękny direct. I znów reakcja - marzenie! :) Nie wiem jak ja to robię, ale widać na jednym openerze można zdziałać cuda. A jest tak prosty. Dziewczyna była naprawdę fajna i miła, bardzo fajnie się z nią rozmawiało. Błędnie postawiłem sobie za cel przełamywanie oporu przed podchodzeniem i nie skupiałem się podczas rozmowy na eskalacji dotyku, ani przejściem na wyższy poziom naszej relacji. Cieszyłem się, że z podejściami idzie mi bardzo dobrze zamiast robić coś dalej. Podziękowałem jej później za rozmowę i poszedłem dalej. Dostałem zjebkę i słusznie. Myślę sobie dziś, że mogłem chociaż numer wziąć, bo interakcja szła z nią idealnie. Potem moje opierdalanie się mieszałem z wbijaniem się na parkiet. Kumpel otworzył wcześniej dwie inne panienki, które szalały na parkiecie. Z jedną z nich sobie potańczyłem. Myślałem sobie nawet, że przy odrobinie starań da radę wyciągnąć z tego KC, ale ni stąd, ni zowąd, przyszedł jakiś koleś i najzwyczajniej w świecie wziął sobie moją partnerkę w tańcu za rękę i zabrał mi ją. Z pewnością miałem ciekawą minę... Feniks zauważył, w jaki sposób się "bronię". Staliśmy na podwyższeniu koło baru mając dobry widok na parkiet i drugi, niżej położony bar. "Tam właśnie fajna czarnulka coś kupuje, idziesz!" - i tak ze 3-4 razy przeplatane przekleństwami. Idę:) I chyba najlepsza reakcja tego wieczoru, aż mnie to zszokowało :) KURWA MAĆ, taka laska tak na mnie reaguje :) Uśmiechnęła się jakby zobaczyła ulubionego aktora, spojrzała zalotnie i tym razem rozmowa zaczęła się kleić sama. Pytała mnie o różne rzeczy, inicjowała tematy. Kupowala piwo dla siebie i koleżanki, a jednak stała ze mną dość długo i rozmawialiśmy. Po chwili stwierdziła, ze musi iść, bo tamta się zaczeka, ale jakby co, to "są ooo tam". I ten uśmiech... byłem w niebie :) Feniks kazał mi do niej wracać i nie pokazywać się z powrotem bez numeru. Poszedłem. Miło się gadało, ale na tekst "Wiesz co... jak będę następnym razem we Wrocławiu, muszę się z Tobą umówić" dostałem "Ale ja mam chłopaka". Odpowiedziałem krótko i z uśmiechem "Ja też!", na co zaregaowała salwą śmiechu. Próbowałem dalej, tańczyliśmy, rozpocząłem eskalować i pomimo, że stwierdziła z uśmiechem, że czuje się gwałcona, to rąk mi nie zabierała i nie protestowała. Z perspektywy czasu wiem, że miałem się nie przejmować pierdoleniem o chłopaku i robić swoje. Feniks twierdził, że to była opcja na KC. I wiesz co Feniks ? Wtedy Ci nie wierzyłem, teraz wiem, że miałeś rację. Numeru nie dostałem, miała tego chłopaka, a ja musiałem któryś test oblać. Nieistotne, i tak ją baaardzo polubiłem :) Czułem się już zmęczony, zrobiła się późna godzina czwarta i miałem kolejne wytłumaczenie dla mojej nienormalnej psychiki, żeby nie podchodzić. Ale i tak byłem z siebie dumny. Zrobiłem jednego wieczora krok do przodu, na jaki wcześniej nie byłem w stanie się pokusić. Determinacja Feniksa pomogła mi się przełamać. Taki powinien być trener - przy każdym moim podejściu podchodził dyskretnie, przekazywał uwagi na ucho, podbijał mój sp, a w kilku przypadkach udowodnił mi, że nie ma czegoś takiego jak ograniczenie - to zawsze jest fikcja. Wbił się do setu, na którym zaczynałem - tyle że siedział tam już jakiś koleś. Ja go zobaczyłem i się wycofałem, on się tam wbił i wyciągnął numer od laski, z którą wcześniej rozmawiałem. Byłem w szoku:) Kilkakrotnie rozmawiał z dwiema, od których miałem zacząć podejścia - wywołał w jednej reakcję, której nie umiem nazwać, ale fajnie się patrzyło na nią patrzącą na niego - jej twarz mówiła coś w rodzaju "Nie wiem, co się dzieje, ale cholernie mi się to podoba". Podsumowując całość. Nie jestem zadowolony. Ale nie ze szkolenia, bo ono było świetne. Nie jestem jeszcze zadowolony z siebie. Feniks to przewidział i już na samym początku mówił - szkolenie zacznie się po szkoleniu. I tak właśnie jest. Powoli, z błędami i wnioskami będę się przebijał przez przeszkody do zostania Pick Up Artist. Wielkie dzięki za cierpliwość, ja naprawdę potrafię być nieznośny.
Vermin Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. |